Wielkie plany - jak zwykle...

Właśnie, jak zwykle chciałabym dziergać szybciej niż to robię w rzeczywistości i nadążyć ze wszystkim, co jest zaplanowane do wydziergania...
Niestety - chyba się grzebię...

Np. gdybym mogła wydziergać sweterek w 5 dni? Ale nie dziergając od rana do wieczora tylko tak kilka godzin każdego dnia... - jeszcze nigdy nie udało mi się wydziergać sweterka w kilka dni..
Zazwyczaj grzebię się z nimi miesiącami i na początku jest fajnie, a potem zwalniam....

Obecnie dziergam Moyen Age wg opisu Hani - a to dlatego, że jestem na wyjeździe w Hiszpanii i nie chciałam się męczyć z pisaniem wzoru, liczeniem oczek i zwalnianiem na każdym zakręcie... A ten sweterek baaardzo mi się podoba :)
W samolocie szło całkiem dobrze - zrobiłam dość dużo - chyba, żeby się odstresować od totalnego bałaganu podczas tego lotu. Pasażerowie zachowywali się jak na targu, a obsługa nie potrafiła poradzić sobie z nadmierną ilością bagaży. Nie mówiąc już o wszystkich grach na telefonach i tabletach piszczących dookoła...
Ale cóż.. - słuchawki na uszy, drutki w dłoń i urosło trochę sweterka....


No ale ponieważ w planach są nadal u mnie małe formy, którymi mam zamiar zajmować się przez najbliższe miesiące - czyli czapki, kominy i skarpety trzeba było zaopatrzyć się w więcej odpowiedniej włóczki.
Pojechaliśmy dzisiaj więc do włóczkowego butiku  w Torrevieja no i sprawiłam sobie trochę włóczek.

Regia na skarpetki i Merino z Katia, którą całkiem niedawno kupowałam we Francji na czapkę i komin. Po prostu ta włóczka jest wspaniale miękka i chciałam jej więcej.
I pewnie w przyszłości będzie jej więcej, bo wiem, gdzie ją kupić :)


Na razie to tyle - wracam do robienia sweterka...
A u was co na drutkach? Małe, czy duże formy?


20 komentarzy:

  1. o tak... jak ja to dobrze rozumiem, też mi się nie udaje, bo mnie duże formy po prostu męczą i... nudzą ;-)
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nadejdzie dzień kiedy nudzić przestaną :)

      Usuń
    2. oj nie, ja lubię szybko zaczynać coś nowego ;-) tak już niestety mam i nic nie poradzę :-)

      Usuń
    3. Ale fajnie mieć też sweterki :)

      Usuń
  2. Mi się udało, ale to nie było tylko kilka godzin dziennie, tylko druciany maraton. Ale ja czasami tak mam, że jak usiądę to nawet jak oczy się kleją potrafię do białego rana, jeśli na drugi dzień nie muszę iść do pracy. Najlepiej robi mi się wiosną i latem, bo ranek szybko :-) Ostatni sweter niestety musiałam spruć robiony ekspresowo. Z tego wniosek co nagle to po diable. A obecnie na drutach chusta, czyli forma większa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tak chciała, ale niestety moje oczy są silniejsze i się sme zamykają... - nawet przy robótce...

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawie, a jaką włóczką dziergasz ten sweterek?

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój Moyen Age .. wzbudził moje wyrzuty sumienia - zaczęłam go dziergać w sierpniu i ze wstydem przyznaję , że leży odłogiem. Może kiedy popatrzę jak rośnie Twój - wezmę się za niego :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko możliwe, że mój też poleży odłogiem tak mnie do tych czapek ciągnie :)

      Usuń
  5. Ale "globtroterka" z Ciebie!!!! U mnie małe, a nawet malutkie formy i to na szydełku na razie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz a u mnie szydełka zero, chociaż nie powiem - mnie kusi.. - jakkolwiek zawsze wabieram druty..

      Usuń
  6. Pozdrawiam Cię,moja hiszpańska ( chwilowo) Koleżanko! :-)
    Sweterek zapowiada się przepięknie,włóczki takie,że tylko pozazdrościć,a plany-cóż,ja też mam ich masę ,tylko gorzej z realizacją...Pozdrawiam,miłego wypoczynku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Maju :) Czyli tak jak u większości nas.. - plana wielkie - czasami planami pozostają.. - z braku czasu...

      Usuń
  7. Bardzo jestem ciekawa, jak będzie ostatecznie wyglądał sweterek, bo zapowiada się fajnie... fajne takie włóczkowe zakupy...
    Miłego podróżowania życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - też się zastanawiam - zazwyczaj nie robię z opisów innych - no bo zawsze muszę coś przerobić - może tym razem uda mi się tego nie robić :)

      Usuń
  8. Ostatnio jak leciałam samolotem, to się zastanawiałam czy pracownicy lotniska nie zarekwirują mi drutów, bo przecież mogą stanowić zagrożenie ;) Na szczęście tak się nie stało, ale nie odważyłam się wyciągnąć ich na pokładzie i czerpałam przyjemność ze sztrykowania jedynie podczas oczekiwania na lot. Dzięki Twojej notce podczas kolejnego lotu wykorzystam również ten czas w samolocie :)
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jeden raz steward zapytal: "A jak panią wpuścili z tymi drutami do samolotu?" zresztą na pokładzie polskiego samolotu.... Nigdzie więcej - a latam dużo - nawet nikt okiem nie mrugnął... Odpowiedziałam: "A niby dlaczego nie?"- bo nic mądrzejszego do głowy mi nie przyszło....

      Usuń
    2. No tak, co innego powiedzieć można ;) Ja dziergam na drutach drewnianych, czasami bambusowych, także nie wyglądają "groźnie". Jestem ciekawa jakby zareagował ochroniarz na bramkach, gdyby zobaczył metalowe, proste druty o obwodzie 8 mm :)

      Usuń
    3. Nawet o tym nie myślę, by taki zabrać :) - i dlatego zawsze biorę drewniaki :) Nie mam siły dyskutować i jeszcze bardziej wnerwiać się w takich momentach na Al-quida...

      Usuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger