Po powrocie z urlopu

Witajcie!
Na początek dziękuję pięknie za wszystkie życzenia Świąteczne i Noworoczne pozostawione tutaj na blogu, jak i przesłane e-mailem. Bardzo, ale to bardzo Wam wszystkim dziękuję. ♥

Niestety nie byłam w stanie odpowiedzieć na wszystkie - byłam na urlopie - w Gambii - a tam internet nie należał do najlepszych - a czasami w ogóle nie można się było podłączyć.
Ale spędziłam miło czas - w słońcu i morskich falach, no i poznałam trochę inną kulturę.

Oczywiście afrykańskie rzemiosło nie takie samo w całej Afryce i różni się ono w wielu krajach.
To, co rzucało się w oczy w Gambii to tkaniny malowane techniką batik, wyroby z drewna, koziej skóry, biżuteria z koralików, kości i drewna oraz malarstwo.

Ja zaopatrzyłam się w bransoletkę z drewna, afrykańską maskę (poniżej na  zdjęciach) i batikową sukienkę.




Z okien autobusu widziałam pasmanteię - na szylcie widniał napis: "akcesoria krawieckie" a przed sklepem stał samochód z workami włóczki - więc włóczka jest. Nie wyglądało to na jakąś włóczkę dobrego gatunku, ale z tego, co odczułam to robienie na drutach nie jest popularne, a nawet nieznane w niektórych kręgach.
Jakkolwiek szydełkowanie najprawdopodobniej istnieje ponieważ widziałam wiele szydełkowych czapek i na głowach, i na targu - zwłaszcza takich w kolorach z Jamajki (ciekawe dlaczego?).

Kiedy dziergałam na plaży podchodziły do mnie kobiety afrykańskie i pytały co robię i dlaczego, i co z tego będzie, i jak robię. Zwłaszcza jedna była zafascynowana, zwłaszcza kiedy przerabiałam nie patrząc na robótkę, sama wpadła na to, że jak dojadę do końca rządka do odwrócę robótkę na drugą stronę (zrozumiała to, mimo iż miłam druty z żyłką!) i stwierdziła, że w tych miejscach gdzie jest ściągacz, warkoczyki i ażurowy wzór muszę robić jakoś inaczej...

A z robótką było tak, że przed wyjazdem nie zdążyłam jej przygotować. Mniej więcej wiedziłam co chce zrobić, ale dopiero w samolocie liczyłam oczka i dopracowywałam pomysł. Ponieważ koncepcja mi się ciągle zmieniała prułam wiele razy i przez dwa tygodnie zrobiłam tylko taki kawałek jak powyżej. A teraz odłożę ją niestety na bok ponieważ mam zbyt wiele pozaczynanych innych, które są trochę zobowiązaniami i należałoby je zakończyć...

A w ogóle to kiedy weszliśmy do supermarketu natknęłam się od razu na Kool-Aid! Moja radość była wielka - na co córka, mąż jak inni uczestnicy wycieczki zdziwili się jak też można tak się cieszyć z oranżady w proszku...
W Kool-Aid można farbować włóczkę, dlatego. Kupiłam też dużo taniej niż kiedy zamawiam z Anglii. No i tylko ani włóczki, ani też czesanki nie mam w tej chwili do farbowania...
Ale co się odwlecze, to nie uciecze...

Tak więc teraz wracam do pisania tutaj, robienia na drutach i przygotowaywania kolejnych pomocniczo-naukowych filmików z robienia na drutach.
Odwiedzajcię więc mnie tutaj i nie przegapcie ich na YouTube.

Miłego dnia! I wspaniałego kreatywnego nowego roku 2014!


15 komentarzy:

  1. mam kolegę, który kocha Gambie , pojedzie tam pewnie na wakacje , mnie też proponował, ale z różnych względów nie mogę pojechać ....... oranżadka jest cool, l pozdrawiam cieplutko!,,,,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gambia na pewno da się lubić, ale mi to miejsce na jakiś czas wystarczy :) NIe stała się moim ulubionym miesjcem na świecie ;)

      Usuń
  2. Na pewno była to wyjątkowa podróż :) pamiątki fantastyczne, a na efekty użycia farbek nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjnie! Strasznie Ci zazdroszczę! Gambia jest na mojej liście i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam pojechać. Maska jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję fantastycznej podróży, w dodatku do tak egzotycznego miejsca :)
    Fajne pamiatki przywiozłaś...
    Bardzo mnie zaciekawiłaś tym farbowaniem z cool-aid... Może kiedyś napiszesz coś więcej na ten temat...
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Marille

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wycieczka :] Uwielbiam podróże. Teraz przed każdą sprawdzam sklepy włóczkowe w okolicy, a potem je odwiedzam.
    Zaciekawiłaś mnie tym farbowaniem oranżadkami w proszku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję udanego urlopu i to w tak odległym i ciepłym miejscu . Podziwiam jednocześnie , że chciało ci się dziergać w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj czasami nie chciało mi się dziergać.. - słońce rozleniwia... ;)

      Usuń
  7. dzięki Tobie zrobiłam komin :) ach czekam z niecierpliwością na dalsze Twoje poczynania i poluję na włóczki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj! Piszesz ,że dziergałas w samolocie. Ja tez długo bedę podróżować. Zawsze zabierałam ze soba drewniane druty skarpetkowe. ale teraz mam ochote robic chustę. Czy drewniane druty Knittpro do łączenia z żyłką piszcza na bramkach?
    Szkoda mi ich żeby zostawić na lotnisku. Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze biorę drewniane Knit pro z żyłką - nigdy nie miałam problemu. Z kolei obawiałam się brać skarpetkowych, bo wydawało mi się, że ktoś może je uznać za długie.... ;) Ale teraz chyba wezme :)

      Usuń
  9. Dzieki za odpowiedz. Okazało sie ze rozmiaru drewnianych, które potrzebuję nie mam. Jutro jeszcze zdąze kupić akrylowe lub drewniane. Zastanawiam się nad akrylowymi, czy nie sa trwalsze? jak sadzisz? no i cena przystepniejsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię akrylowych, nitka się po nich trudniej przesuwa...

      Usuń
  10. Aha..Dziękuję.
    Ostatecznie nabyłam akrylowe. Jak wrócę z wyjazdu mogę ewentualnie napisać jakie są moje wrażenia z ich używania. Głownie kierowałam się ceną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger