Czy można mieć druty w samolocie?
Po mojej ostatniej podróży na urlop spotkałam się z pytaniem czy aby rzeczywiście można mieć druty w samolocie.
Ja osobiście nie spotkałam się nigdy ze stwierdzeniem, że nie można - nigdzie czarno na białym.
I dlatego zabieram zawsze ze sobą w podróż samolotem robótke na drutach. Dlatego, że:
- lubię dłubać na drutach,
- nie lubię czekać na lotnisku i dlatego muszę coś wtedy robić,
- czas w czasie podróży płynie szybciej i jest wykorzystany,
Jakkolwiek ponieważ dzisiejsze przepisy konroli na lotnisku są raczej ostre nie wywołuję wilka z lasu i staram się brać "łagodne" druty.
Przede wszystkim są to druty na żyłce - krótkie, nie rzucają się tak bardzo w oczy - nigdy nie wzięłabym długich drutów. A do tego biorę druty drewniane - z Knit Pro (połamią się szybciej na złączach zanim komuś krzywdę zrobią). W konroli szuka się przede wszystkim przedmiotów metalowych dlatego biorę drewniane.
Samolotem podróżuję 2-3 razy w roku na krótsze lub dłuższe trasy i jeszcze nigdy nikt mi złego słowa na ten temat nie powiedział. Dlatego absolutnie nie widzę powodu dlaczego by nie można było wziąć drutów ze sobą do samolotu w bagażu podręcznym - o ile oczywiście są to drewniane, krótkie druty na żyłce. Na temat innych nie mogę się wypowiedzieć.
Czy jeszcze ktoś bierze ze sobą robótkę w podróż samolotem?
Witam ciepło jako obserwatorów mojego bloga: edi.es i eve-jank.
Ja osobiście nie spotkałam się nigdy ze stwierdzeniem, że nie można - nigdzie czarno na białym.
I dlatego zabieram zawsze ze sobą w podróż samolotem robótke na drutach. Dlatego, że:
- lubię dłubać na drutach,
- nie lubię czekać na lotnisku i dlatego muszę coś wtedy robić,
- czas w czasie podróży płynie szybciej i jest wykorzystany,
Jakkolwiek ponieważ dzisiejsze przepisy konroli na lotnisku są raczej ostre nie wywołuję wilka z lasu i staram się brać "łagodne" druty.
Przede wszystkim są to druty na żyłce - krótkie, nie rzucają się tak bardzo w oczy - nigdy nie wzięłabym długich drutów. A do tego biorę druty drewniane - z Knit Pro (połamią się szybciej na złączach zanim komuś krzywdę zrobią). W konroli szuka się przede wszystkim przedmiotów metalowych dlatego biorę drewniane.
Samolotem podróżuję 2-3 razy w roku na krótsze lub dłuższe trasy i jeszcze nigdy nikt mi złego słowa na ten temat nie powiedział. Dlatego absolutnie nie widzę powodu dlaczego by nie można było wziąć drutów ze sobą do samolotu w bagażu podręcznym - o ile oczywiście są to drewniane, krótkie druty na żyłce. Na temat innych nie mogę się wypowiedzieć.
Czy jeszcze ktoś bierze ze sobą robótkę w podróż samolotem?
Witam ciepło jako obserwatorów mojego bloga: edi.es i eve-jank.
Tak naprawde druty to jednak rzecz niebezpieczna, ale drewniane chyba nie. Ja tez nie lubie marnowac czasu i uwielbiam ciagle cos robic rekoma. Ale strasznie nie lubie pracowac na drewnianych drutach czy drewnianym szydelkiem. Do samolotu zabieram ksiazke. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa zawsze biore druty do samolotu, sa to albo drewniane albo plastikowe i na zylce oczywiscie. Nigdy z powodu tych drutkow nie mialam problemu przy kontroli na lotniskach. Nieraz jestesmy kilkanascie godzin w podrozy, a dzieki dzierganiu da sie to jakos wytrzymac. To taka podrozna drutoterapia.
OdpowiedzUsuńNie zabieram.
OdpowiedzUsuńNie latam :)
Nawet w samochodzie ograniczam się. Mój pan jeździ jak szalony, a ja robię za pilota i patrzę na licznik.
Najczesciej jezdzimy samochodem, ale wtedy nie drutuje, podobnie jak Filipa kontroluje kierowce;)
OdpowiedzUsuńPrzesylam Walentynkowe buziaki i pozdrowionka z Jeleniej Gory :*
M.
W samolocie miałam raz jakieś długie plastiki i też mi nikt nic nie powiedział :)
OdpowiedzUsuńA w samochodzie robić nie mogę, bo mój kierowca ma bujną wyobraźnie i zawsze widzi mnie nadzianą na rożen ;)
Do samolotu jeszcze nie miałam okazji zabrać drutów. Zresztą, jak już lecę, to do Usa, a na tę trasę to nie tylko druty ale i inne rzeczy bałabym się wziąć. Najczęściej podróżuję samochodem i również jestem pilotem. Ale przede wszystkim to najlepiej drutuje mi się w domu, na kanapie czy w fotelu. Mogę wtedy bez obaw, że coś zgubię rozłożyć wszystkie przybory (schemat, szydełko, zapasowy motek, który zawsze sobie szykuję przy rozpoczęciu robótki). Taka wygodnicka jestem:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Iwona, wyróżniłam Cię na blogu, choć nie wiem, czy przyjmujesz wyróżnienia - żadnego tu nie widzę... chyba, że zaślepłam:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że próbowałam znaleźć jakieś informacje na temat drutów w samolocie. Doczytałam się na jakimś forum, że w Pyrzowicach nie bardzo chcą wpuścić do samolotu z drutami.
Zawsze biorę druty do samolotu. Pytałam się na lotnisku w Norwegii czy przepuszczą mnie przez bramkę z drutami i Pani nie widziała problemu. Celnicy bardziej się dziwią, że robię na drutach niż martwią przewozem samych drutów.
OdpowiedzUsuńKiedy leciałam do Stanów bardzo chciałam zabrać,ale się bałam,że mi zabiorą a tam okazało się,że tuż obok siedziała babeczka i dziergała na szydełku,oj byłam zdziwiona:(
OdpowiedzUsuńJak się okazuje druty jak najbardziej można zabierać do samolotu, nawet do USA: http://www.tsa.gov/travelers/airtravel/assistant/editorial_1252.shtm
OdpowiedzUsuńNo ale w samochodzie też można działać, pod warunkiem, że się nie prowadzi :)
Dziękuję bardzo za fajne wpisy.
Tak swoją szosa, to druty na zylce mogą jak najbardziej być niebezpieczne.... Tylko nie do dzgania nimi... Wpiszcie w Google "garota"... Wychowałam sie na warszawskiej Pradze ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba tematyka tego posta. Ten blog odkryłam niedawno, w zasadzie dopiero jak zakupiłam na ravelry wrór Sorberry Schawl.
OdpowiedzUsuńJa samolotem latam często, a nawet bardzo często. Drutów nie próbowałam nigdy zabrać, bo dziergam dopiero drugą rzecz od prawie trzydziestu lat, ale jestem wielką miłośniczką frywolitki i zabieram ze sobą czółenka i szydełko. Od niedawna do tego zestawu dołączyły małe nożyczki. W przepisach stoi, że te o ostrzu do 5 cm można ze sobą zabrać. Ostatnio w czasie kontroli wyjęto mi z torebki zarówno szydełka, jak i nożyczki i prześwietlono torebkę raz jeszcze. Po kontroli wszystko dostałam. Gdybym brała ze sobą druty, to też wybrałabym krótkie drewniane. Mieszczą się w dłoni i wg mnie nie stanowią zagrożenia. Jak jeszcze trochę rozkręcę się dziewiarsko, to pewnie przetestuję podróż z drutami. W czasie ośmiogodzinnego lotu to można wydziergać, że hoho :)