Kordonki z Egiptu.

Moje pobyty w Hiszpanii kończą się kordonkiem w walizce....
Tym razem nie kupiłam aż tak dużo jak ostatnio... - ale kupiłam....



Ten kordonek, który nabyłam ostatnio był bardzo cienki - dlatego postanowiłam zaopatrzyć się tym razem w troszkę grubszy - aby robótka - jak już się na nią zdecyduję poszła szybciej.
Znalazłam nr 5 - i to jest ten jasnożółciutki.
Długo szukałam kordonku ciemnoczerwonego by poszydełkować troszkę dodatków w moim domu i znalazłam w końcu ostatnio odpowiedni kolorek - niestety nr 12 - oj cienizna straszna - ale co zrobić - odcień czerwoności jest dokładnie taki jak trzeba więc kupiłam sobie dwa moteczki...

Będzie więc trochę szydełkowania... :)
Ale na razie drutuję Makową Panienkę.






14 komentarzy:

  1. Śliczne :) Szczególnie czerwień - taka jaką lubię :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super kolorki :)
    sprawdź czy nie farbują, bo ostatnio koleżance zafarbowały:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wlasnie, dzieki za podpowiedz - mam nadzieje, ze nie farbuja....

      Usuń
  3. Ładne, ja miałam podobne, tureckie. Nawet miały bardzo podobną, złotą etykietkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne kolorki, zwłaszcza ten jaśniutki :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolorki cune, czekam na dzieła koncowe z ciekawoscią:)

    OdpowiedzUsuń
  6. wOW jakie fajne kordonki i kolor i zwitek! Ciekawa jestem wykorzystania!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten bordo kolorek mnie zaciekawił :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziekuje za mile komentarze - tak, teraz tylko zabrac sie za szydelkowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyglądają smakowicie, też bym się im nie oparła.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger