Wielki dzień, wielkie spotkanie....

Wielki dzień, wielkie spotkanie....

To doczekaliśmy dwusetki...

Kto jest z nami na Facebooku i robótkuje tam z nami to wie, że stuknęło nam właśnie 200 weekendowych spotkań czyli niemal 4 lata wspólnego robótkowania....


A kto nie wie o co chodzi to zapraszam na to szczególne Spotkanie, które odbywa się TUTAJ.

A jeśli czytasz to po spotkaniu, to my jesteśmy TUTAJ i będzie więcej spotkań węc warto dołączyć do naszej robótkowej rodziny.

A co my tam porabiamy? Robótkujemy wspólnie, inspirujemy się, pomagamy sobie, radzimy się, uczymy się nowych rzeczy, odkrywamy nowe techniki, poznajemy się, przyjaźnimy się.

I jeśli ktoś nie wierzy, że na Facebooku nie można znaleźć prawdziwych przyjaciół to niech nas odwiedzi i przekona się - w naszej grupie powstały wspaniałe przyjaźnie i spotkania w realu...

Bo rękodzieło jest nie tylko piękne, ale i wielkie, łączy luzi w bardzo szczególny sposób...
Sezon na czapki i grzyby.

Sezon na czapki i grzyby.

Jesień mnie zaskoczyła - jak zresztą każdego roku. Mamy w zwyczaju wyjeżdżać na urlop dopiero we wrześniu na południe Europy, a jak potem wracamy w październiku jest już zimno.
Ja zazwyczaj nadal dziergam letnie zwiewne chusty lub bluzki, a tutaj przecież czas na czapki....

Na szczęście czapki dzierga się szybko i można nadrobić.
Albo wyciągnąć te, które już były zrobione wcześniej, by nabrać ochoty do  powiększenia stosiku.
Oto mój czapkowy dorobek z ubiegłego roku, do którego się zabieram z napisaniem wzorów.



Na mojej czapkowej drodze jednak w tym sezonie stanęły grzyby...
Zaczęłam dziergać czapkę i odłożyłam z powodu grzybów...

Ten rok jest nadzwyczaj grzybolubny i po prostu nie można nie wybrać się do lasu.. Uwielbiam spacery po lesie: zieleń, odpoczynek, brak pośpiechu. A na dodatek jak się znajduje trochę grzybków to radość jest pełna.
Trochę...

Za to takie porównanie: mój licznik kroków pokazał 1969 kroków czyli około 1,5 km, z czego 600 m dojście od i do samochodu z parkingu. Reszta to było chodzenie po lesie i nazbierane 3 wiaderka po 10 l jak na zdjęciu (małe wiaderko i koszyk byłoby dużym wiaderkiem).
Całe chodzenie po lesie, albo po prostu klęczenie w lesie, bo grzyb rósł obok grzyba, który kolejnym grzybem był poganiany. Nie wspominając o tym, że więcej osób bawiło się w zbieractwo na tym samym terenie co my...



Były kurki i lejkowce dęte.
A te grzybki, których jest najwięcej to odmiana kurek.
Napiszę tutaj o nich trochę, bo wiele osób pyta co to są za grzyby.

Poznałam je dopiero w Szwecji. Jest to kurka jesienna i jest tutaj bardzo popularnym i szanowanym grzybem. Tak jak i żółte kurki jest sprzedawana tutaj w supermarketach i warzywniakach.
Rośnie masowo w grupach i mimo swojego "ochronnego" koloru łatwiej jest ją odnaleźć niż kurki żółte, które ukrywają się w mchu. Poza tym jest ich mnóstwo - można czasami kosą...
W smaku jest delikatna, lekko pieprzna i nadaje się do wszystkiego. Do smażenia, suszenia, sosów, zup, gulaszy, zapiekanek.

Podobno rośnie też w Polsce jak podaje Wikipedia TUTAJ, ale nikt tych grzybów nie zbiera. Tutaj przynajmniej nie można pomylić z innym trującym grzybem. Trzon jest lekko żółtawy a kapelusz brązowo-szary z blaszkami pod spodem. Są ogólnie znanym i kochanym grzybem.
A jeśli chcecie zobaczyć więcej zdjęć to wpiszcze w Google: trattkantarell.

A po uporaniu się już z czyszczeniem grzybów (jeszcze jest jedno wiaderko) czas powrócić co czapki - nowej. Robi się dobrze, druty 4,5 mm i bardzo przyjemne Merino Super Soft z Biferno.
Aż mnie kusi zaopatrzyć się więcej w tę włóczkę, bo taka niesamowicie miękka w dotyku.....





Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger