Dziergam, czytam i łamię druty...
Muszę się przyznać, że wspólne czytanie i dzierganie z Maknetą mobilizuje mnie do robienia wpisu w każdą środę.
Inaczej może nie napisałabym nic, bo przecież dzierganie w polu i za bardzo nie ma czego pokazać. No może nie ma. A może jest. Odłożyłam poprzednie dzierganie i zabrałam się za UFOka. A UFOk był tak podły, że musiałam go spruć i zacząć całkiem od początku. I to zrobiłam, bo chcę mieć ten sweterek - a w poprzedniej formie był on po prostu za wąski. No czasami mi także nie udaje się to liczenie oczek z próbki.
A UFOków pozbywam się powoli, postanowiłam pozbyć się ich wszystkich i już do nich nie wracać. Czyli nauczyć się nieprodukowania UFOków.
Także dziergam go pilnie i zamierzam skończyć; by zabrać się za kolejnego.
Przy okazji słucham "Tre veckor" czyli "Trzy tygodnie" szwedzkiej Pisarki Birgitty Bergin. Książka jest super nieambitna - o rozwodach, o dzieciach i przyjaciółkach, zazdrości, kochance i tak szarym dniu codziennym, że aż przykro. Ale posłucham jej do końca, bo zostało mi niewiele i postanowiłam zaliczyć tę książkę.
Jest to ta sama autorka, której słuchałam ostatnio i stwierdzam, że zna ona tylko jeden rodzaj wina, bo znowu leje się ono strumieniami w książce, ale jakoś tak z wyrzutami sumienia i bez polotu.
Przy tym dzierganiu wydarzył się wypadek i połamał się drut.. Jestem w podróży i miałam ze sobą tylko jedną parę... Wczorajszy wieczór był nudny bez dziergania. Wręcz fatalny.
Ale na szczęście w mieście którym jestem jest sklep z włóczkami i moje dzierganie zostało uratowane.
A przy okazji zabrałam ze sobą kilka włóczek.
Bo jak można je było tak zostawić na półkach? ☺
Na skarpetki, na czapkę i na szydełkowe podkładki.
Inaczej może nie napisałabym nic, bo przecież dzierganie w polu i za bardzo nie ma czego pokazać. No może nie ma. A może jest. Odłożyłam poprzednie dzierganie i zabrałam się za UFOka. A UFOk był tak podły, że musiałam go spruć i zacząć całkiem od początku. I to zrobiłam, bo chcę mieć ten sweterek - a w poprzedniej formie był on po prostu za wąski. No czasami mi także nie udaje się to liczenie oczek z próbki.
A UFOków pozbywam się powoli, postanowiłam pozbyć się ich wszystkich i już do nich nie wracać. Czyli nauczyć się nieprodukowania UFOków.
Także dziergam go pilnie i zamierzam skończyć; by zabrać się za kolejnego.
Przy okazji słucham "Tre veckor" czyli "Trzy tygodnie" szwedzkiej Pisarki Birgitty Bergin. Książka jest super nieambitna - o rozwodach, o dzieciach i przyjaciółkach, zazdrości, kochance i tak szarym dniu codziennym, że aż przykro. Ale posłucham jej do końca, bo zostało mi niewiele i postanowiłam zaliczyć tę książkę.
Jest to ta sama autorka, której słuchałam ostatnio i stwierdzam, że zna ona tylko jeden rodzaj wina, bo znowu leje się ono strumieniami w książce, ale jakoś tak z wyrzutami sumienia i bez polotu.
Przy tym dzierganiu wydarzył się wypadek i połamał się drut.. Jestem w podróży i miałam ze sobą tylko jedną parę... Wczorajszy wieczór był nudny bez dziergania. Wręcz fatalny.
Ale na szczęście w mieście którym jestem jest sklep z włóczkami i moje dzierganie zostało uratowane.
A przy okazji zabrałam ze sobą kilka włóczek.
Bo jak można je było tak zostawić na półkach? ☺
Na skarpetki, na czapkę i na szydełkowe podkładki.
oj taki wypadek . Ufff dobrze ze był sklep z włóczkami. Ja też nie lubię wieczorów bez drutów i wełenki
OdpowiedzUsuńWypadek bardzo nieprzewidziany... trzeba chyba zabierać ze soba druty zapasowe....
UsuńBez drutów się nie da żyć.
OdpowiedzUsuńNo nie da. Ważniejsze sa od wody... :)
UsuńNo tak, kupić tylko druty ... To niewykonalne :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. W ogóle niewykonalne. Niemożliwe. Jak można druty na samotność skazywac ? ;)
Usuńo widzisz, powinnam uzbroić się w druty na zapas, ale to koniecznie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Małgosia
Zapasowe druty koniecznie trzeba mieć 😊
UsuńZielone druty mnie powaliły :-) Piękne-podziękuj ładnie "Sprawcy" złamania :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo mnie też. Nie spodziewałam sie, że takie też są 😊
Usuńtak musiało być. Gdyby nie wypadek z drutami nie kupiła byś nowych bardzo potrzebnych kłębków,
OdpowiedzUsuńNo tak. Chyba właśnie tak. Na dodatek odkryłam, że ten sklepik a o wiele lepsze włóczki niż kiedyś...
UsuńJakie druty malusieńkie. Śliczne kolory włóczek kupiłaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ale druty calkiem normalne są. Przykreca sie do nich żyłkę :)
UsuńAno racja. To wszystko przez to, że drutów bardzo dawno nie widziałam.
UsuńDobrze, że prawie wszędzie można znaleźć jakiś mały sklepik z drutami :)
OdpowiedzUsuńNa szczeście jest sporo wyznawczyń włóczek, które zakładają sklepiki :)
Usuństresu który ci towarzyszył po złamaniu druta nie potrafię sobie wyobrazi, to musiało być okropne
OdpowiedzUsuńSmutek przeogromny... !
UsuńPiękne zakupy! Chyba zainspirowałaś mnie do wizyty w pasmanterii ;)
OdpowiedzUsuńW pasmanterii zawsze można zrobić piękne zakupy! :)
UsuńNie można było! Też bym miała ogromny problem :) prucia współczuję, ale skoro robótka w lepszej kondycji to może i lepiej :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, już się uodporniłam na prucie. Małżon patrzył zdziwiony i bardziej mu było niż mi. Ja tylko prułam bez sentymentów.... :)
UsuńZazdroszczę wizyty w Hiszpanii, tylko skok do mojej córki. Ja nie mogę, bo opiekuję się Mamą. Pobuszowałabym w ich pasmanteriach. Byłam wiele razy ale nie spotkałam. Pewnie dlatego, że nie szukałam.
OdpowiedzUsuńPewnie tak :) A ta pasmanteria jest prowadzona akurat przez Norweżki :)
UsuńTeż zdarzyło mi się połamać druty. Ratowała mnie znajoma - 2 razy. O 23.00 :) Tak mają dziewiarki, rozumieją się :)
OdpowiedzUsuń