Nigdy niekończąca się historia....
Dzierganie to jest taka nigdy niekończąca się historia.
Bo nawet jak skończymy jedne projekt to natychmiast zaczynamy kolejny.
Czasami nawet zaczynamy nie kończąc nawet poprzedniego.
Ja właśnie tak mam.
A do tego mam tak jeszcze, że mam tysiące pomysłów na nowe projekty, na nowe filmy - tutoriale, by pokazać je na YouTube, na nowe kursy i na nowe inne sprawy związane z robieniem na drutach....
I wtedy najczęściej wygląda u mnie tak , jak na poniższym zdjęciu - włóczkowy bałagan - wszystko pozaczynane.
Czyli jednocześnie: testowanie włóczki, nowy projekt np. chusty i nowy kurs. Wszystko się robi jednocześnie, nic się nie kończy - czyli "Never ending story..." (Nigdy niekończąca się historia).
A kurs skarpetkowy skarpetek dzierganych od palców oczywiście będzie (robi się jak pokazuje poniższe zdjęcie i opowiadam w filmie).
Tego nie redukuję.
Oczywiście w międzyczasie wymyśliłam, że chciałabym zrobić jeszcze jedną parę skarpetek, bo skarpetki przecież szybko się robi... To było wczoraj..
Dzisiaj - po moim rachunku sumienie nie już nie wiem...
Pomocy!
Ko ma na zbyciu czas??? Albo jeszcze jedną parę rąk?
Bo nawet jak skończymy jedne projekt to natychmiast zaczynamy kolejny.
Czasami nawet zaczynamy nie kończąc nawet poprzedniego.
Ja właśnie tak mam.
A do tego mam tak jeszcze, że mam tysiące pomysłów na nowe projekty, na nowe filmy - tutoriale, by pokazać je na YouTube, na nowe kursy i na nowe inne sprawy związane z robieniem na drutach....
I wtedy najczęściej wygląda u mnie tak , jak na poniższym zdjęciu - włóczkowy bałagan - wszystko pozaczynane.
Czyli jednocześnie: testowanie włóczki, nowy projekt np. chusty i nowy kurs. Wszystko się robi jednocześnie, nic się nie kończy - czyli "Never ending story..." (Nigdy niekończąca się historia).
Teraz także się robi, ale zdążyłam nakręcić kolejny odcinek "Drutoterapii", w którym właśnie piszę o moich konkretnych niekończących się historiach.
I właśnie doszłam do wniosku już po nakręceniu filmu, że tego sweterka z włóczki, z której też ma być sukienka na razie nie będzie, ponieważ w pierwszym odcinku mówiłam o innym sweterku, z innej włóczki, o którym przez chwilkę na śmierć zapomniałam.
Ale już o nim wiem i ten będzie na drutach, nie ten, o którym mówię w filmie.
Rano bowiem po spacerze z Eltonem zrobiłam rachunek sumienia (wiosenne słońce mnie do tego nastroiło) i stwierdziłam, że nie dam rady. Czas płynie, a ja za nim nie nadążam. Mam niewymiernie większą ilość pomysłów aniżeli czasu i coś trzeba zredukować.
(Albo oszukać się na chwilkę chociaż, że się zredukowało...).
Póki co zapraszam na kolejny odcinek Drutoterapii.
I właśnie doszłam do wniosku już po nakręceniu filmu, że tego sweterka z włóczki, z której też ma być sukienka na razie nie będzie, ponieważ w pierwszym odcinku mówiłam o innym sweterku, z innej włóczki, o którym przez chwilkę na śmierć zapomniałam.
Ale już o nim wiem i ten będzie na drutach, nie ten, o którym mówię w filmie.
Rano bowiem po spacerze z Eltonem zrobiłam rachunek sumienia (wiosenne słońce mnie do tego nastroiło) i stwierdziłam, że nie dam rady. Czas płynie, a ja za nim nie nadążam. Mam niewymiernie większą ilość pomysłów aniżeli czasu i coś trzeba zredukować.
(Albo oszukać się na chwilkę chociaż, że się zredukowało...).
Póki co zapraszam na kolejny odcinek Drutoterapii.
A kurs skarpetkowy skarpetek dzierganych od palców oczywiście będzie (robi się jak pokazuje poniższe zdjęcie i opowiadam w filmie).
Tego nie redukuję.
Oczywiście w międzyczasie wymyśliłam, że chciałabym zrobić jeszcze jedną parę skarpetek, bo skarpetki przecież szybko się robi... To było wczoraj..
Dzisiaj - po moim rachunku sumienie nie już nie wiem...
Pomocy!
Ko ma na zbyciu czas??? Albo jeszcze jedną parę rąk?
Moje ulubione stwierdzenie brzmi: "moje moce przerobowe są znacznie mniejsze, niż plany dziewiarskie i ilość posiadanej włóczki".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Masz rację :) Moim ulubionym stwierdzeniem jest: "Nie ma rzeczy niemożliwych, te niemożliwe trwają tylko trochę dłużej" :) Po prosstu muszę długo żyć.
OdpowiedzUsuńChyba wszystkie tak mamy. Czasem już jestem tak zmęczona że chce mi się krzyczeć i rzucam robótki by za jakiś czas wylądować z szydłem w rękach. To już nie hobby , ani chęć zrelaksowania się , to uzależnienie .
OdpowiedzUsuńTeż czasami mam dość, też rzucam. I dziwię się do czego to doszło...
UsuńSporo pracy, ale chyba dla przyjemności. Wszak to drutoterapia :)
OdpowiedzUsuńTak, drutoterapia, ktora czasami w nitki się zaplacze 😉
UsuńOch! Skąd ja to znam... Okropne to, bo ostatnio nie mam już gdzie tego wszystkiego upchnąć.
OdpowiedzUsuńDlatego ja wyrabiam. I całkiem dobrze mi to idzie :)
Usuń