Dlaczego nie dziergam z akrylu?
Tak, nie dziergam dzisiaj z akrylu.
Tak, wcześniej dziergałam.
Na sam widok włóczek akrylowych robi mi się jakoś tak niespecjalnie.
Toleruję jednak domieszki akrylu do innych włóczek w niektórych przypadkach. I tak, wiem, tutaj przymykam oko. A może jednak powinnam być konsekwentna. Może powinnam, ale nie jestem.
Może wynika to z tego, że jestem wzrokowcem, a akrylu w domieszce nie widać. I co najważniejsze najczęściej nawet nie czuć.
Ale zacznijmy od początku.
Kiedyś kupowałam włóczki akrylowe - dlatego, że były tanie, i dlatego, że w ogóle nie znałam się na włóknach. Owszem wiedziałam, że jest wełna, bawełna i jedwab. Reszta była mi bardzo obca.
Nie wiedziałam co to jest superwash, merino, alpaca.
Za bawełną nie przepadałam ponieważ nie nadawała się na zimowe ubrania, rozwlekała się na dodatek i była jakaś taka sznurkowa. Jedwab był śliski i też taki niezimowy. No a wełna była ciężka i gryzła.
Akryl był pulchny, miły i lekko połyskliwy. Nie lubiłam włochatego akrylu, bardzo się mechacił. Ale taki zwykły może nie, że lubiłam, tolerowałam.
Moja wiedza na temat włóczek wrastała razem z latami dziergania, zmianami na rynku i rozwojem internetu.
Przypadkiem zgadałam się z dziewczyną sprowadzającą włóczki w Włoch i kupiłam od niej dość tanio 700 m kaszmiru w postaci włóczki lace czyli cienizny na chusty.
Jakoś panowało wtedy szaleństwo na chusty mgiełki, któremu i ja niewątpliwie uległam.
Kaszmir ten był lekki, delikatny, zwiewny i prawie go w ogóle nie było. Nitka była tak cienka, że ledwo dawała załapać się na drut.
Ale wydziergałam chustę, która od razu stała się moją uwielbianą ze wzglęu na ten dotyk miękkości i niesamowitą delikatność.
Potem zaczęłam odkrywać inne włóczki, między innymi ręcznie farbowaną włóczkę Madame, która w składzie ma 55 % jedwabiu i 45 % kaszmiru, z której powstała moja chusta Aunt Azura.
Uwielbiam tę chustę być może nie tylko ze względu na wzór, ale także na włóczkę. Ten dotyk, ten blask i ta leistość materiału jest po prostu nie do pobicia.
Tak, wcześniej dziergałam.
Na sam widok włóczek akrylowych robi mi się jakoś tak niespecjalnie.
Toleruję jednak domieszki akrylu do innych włóczek w niektórych przypadkach. I tak, wiem, tutaj przymykam oko. A może jednak powinnam być konsekwentna. Może powinnam, ale nie jestem.
Może wynika to z tego, że jestem wzrokowcem, a akrylu w domieszce nie widać. I co najważniejsze najczęściej nawet nie czuć.
Ale zacznijmy od początku.
Kiedyś kupowałam włóczki akrylowe - dlatego, że były tanie, i dlatego, że w ogóle nie znałam się na włóknach. Owszem wiedziałam, że jest wełna, bawełna i jedwab. Reszta była mi bardzo obca.
Nie wiedziałam co to jest superwash, merino, alpaca.
Za bawełną nie przepadałam ponieważ nie nadawała się na zimowe ubrania, rozwlekała się na dodatek i była jakaś taka sznurkowa. Jedwab był śliski i też taki niezimowy. No a wełna była ciężka i gryzła.
Akryl był pulchny, miły i lekko połyskliwy. Nie lubiłam włochatego akrylu, bardzo się mechacił. Ale taki zwykły może nie, że lubiłam, tolerowałam.
Moja wiedza na temat włóczek wrastała razem z latami dziergania, zmianami na rynku i rozwojem internetu.
Przypadkiem zgadałam się z dziewczyną sprowadzającą włóczki w Włoch i kupiłam od niej dość tanio 700 m kaszmiru w postaci włóczki lace czyli cienizny na chusty.
Jakoś panowało wtedy szaleństwo na chusty mgiełki, któremu i ja niewątpliwie uległam.
Kaszmir ten był lekki, delikatny, zwiewny i prawie go w ogóle nie było. Nitka była tak cienka, że ledwo dawała załapać się na drut.
Ale wydziergałam chustę, która od razu stała się moją uwielbianą ze wzglęu na ten dotyk miękkości i niesamowitą delikatność.
Więcej zdjęć tej chusty można zobaczyć na moim koncie na Ravelry tutaj.
Uwielbiam tę chustę być może nie tylko ze względu na wzór, ale także na włóczkę. Ten dotyk, ten blask i ta leistość materiału jest po prostu nie do pobicia.
Jakkolwiek zdarzyło mi się dziergnąć coś z akrylu. Miałam w moich zasobach i szkoda było mi wyrzucić. Dzisiaj widzę, że szkoda, że było mi szkoda, ponieważ i tak nie noszę.
W ten sposób zmajstrowałam czapkę Altea, według mojego wzoru, który jest do pobrania.
Bo chciałam wydziergać jeszcze jedną, a akurat nie miałam innej pasującej grubości włóczki, a nie chciało mi się czekać na ewentualną przesyłkę.
To nie był dobry pomysł. Nie noszę tej czapki. Chociaż bardzo lubię ten wzór.
W ten sposób zmajstrowałam czapkę Altea, według mojego wzoru, który jest do pobrania.
Bo chciałam wydziergać jeszcze jedną, a akurat nie miałam innej pasującej grubości włóczki, a nie chciało mi się czekać na ewentualną przesyłkę.
To nie był dobry pomysł. Nie noszę tej czapki. Chociaż bardzo lubię ten wzór.
Nie lubię dotyku akrylu.
Włóczka akrylowa jest produkowana z syntetycznych włókiem tekstylnych produkowanych z poliakrylonitrylu. Czyli w ludzkim języku plastiku.
Nie lubię plastiku. Tzn. toleruję niektóre wykonane z niego produkty, ale tylko niektóre. Nie lubię jeść z plastiku i plastikiem, ani się w niego ubierać. Nie jestem robotem. Jestem człowiekiem, a człowiek jest częścią natury.
Plastik nie jest produktem naturalnym, uzyskiwany jest w procesie chemicznym. Plastik nie jest miły dla skóry, plastik nie oddycha. W końcu na końcu plastik zaśmieca nasze środowisko i w nim zostaje ponieważ nie rozkłada się w naturze.
Nasza planeta jest zaśmiecona plastikowymi torbami, plastikowymi butelkami i do tego ma być jeszcze zaśmiecona plastikową odzieżą? Tak, takiej odzieży jest pełno. I problemem nie jest tylko to, co zrobić z takową starą odzieżą. Problemem jest to, że podczas jej używania, a także prania, włókna akrylowe mikroskopijnej wielkości oddzielają się i spływają do wody bieżącej. Są one tak małe, że żadna oczyszczalnia nie jest w stanie ich odfiltrować, więc trafiają one do wody, którą my nie tylko się myjemy, ale także, którą pijemy.
A potem okładają się w naszych organach i tworzą warstwy być może niebezpieczne dla naszego zdrowia. Nie jestem robotem. Jestem człowiekiem i nie potrzebuję plastiku w moim organiźmie.
Podobnie włókna z włóczek naturalnych są rozkładane w naturze, bo od początku do końca są częścią natury. Więc nie są one niebezpieczne dla zdrowia i środowiska.
Ktoś może powiedzieć, że nie, że to wełna nie jest eko, bo zmusza do zwiększania produkcji owiec, bo one muszą jeść, bo wydzielają dwutlenek węgla, który jest zagrożeniem dla naszej planety. Bo zwierzęta są źle traktowane, bo to, bo tamto.
Nieprawda. Owca jest częścią natury. Owce istniały od zawsze, od zawsze jadły i od zawsze wydzielały dwutlenek węgla. Są stworzone tak, a nie inaczej, by dawały wełnę ludziom. Owcę trzeba strzyc, inaczej czuje się źle. Ludzie też obcinają swoje włosy, golą brody, albo zarost w innym miejscu. Nawet są psy, które trzeba strzyc. W naturze wszystko jest tak zorganizowane, by potrzebowało się nawzajem.
Tak. Są niestety ludzie, którzy źle traktują owce, Są ludzie, którzy źle traktują inne zwierzęta. Są ludzie, którzy źle traktują ludzi. Przestaniemy kupować prawdziwą wełnę, zabierzemy im owce przeniosą się ci ludzie na coś innego, ponieważ czują oni potrzebę złego traktowania czegoś, czy też kogoś.
Możemy natomiast czytać, czy włóczka, którą kupujemy pochodzi z przyjaznych zwierzętom hodowli i takie preferować.
Tak. Niestety nie zawsze można to sprawdzić. Ale róbmy to na miarę, na jaką możemy.
Ja wybieram naturalne włókna, staram się nie zaśmiecać mojej planety na tyle, na ile mogę.
Nie lubię plastiku. Tzn. toleruję niektóre wykonane z niego produkty, ale tylko niektóre. Nie lubię jeść z plastiku i plastikiem, ani się w niego ubierać. Nie jestem robotem. Jestem człowiekiem, a człowiek jest częścią natury.
Plastik nie jest produktem naturalnym, uzyskiwany jest w procesie chemicznym. Plastik nie jest miły dla skóry, plastik nie oddycha. W końcu na końcu plastik zaśmieca nasze środowisko i w nim zostaje ponieważ nie rozkłada się w naturze.
Nasza planeta jest zaśmiecona plastikowymi torbami, plastikowymi butelkami i do tego ma być jeszcze zaśmiecona plastikową odzieżą? Tak, takiej odzieży jest pełno. I problemem nie jest tylko to, co zrobić z takową starą odzieżą. Problemem jest to, że podczas jej używania, a także prania, włókna akrylowe mikroskopijnej wielkości oddzielają się i spływają do wody bieżącej. Są one tak małe, że żadna oczyszczalnia nie jest w stanie ich odfiltrować, więc trafiają one do wody, którą my nie tylko się myjemy, ale także, którą pijemy.
A potem okładają się w naszych organach i tworzą warstwy być może niebezpieczne dla naszego zdrowia. Nie jestem robotem. Jestem człowiekiem i nie potrzebuję plastiku w moim organiźmie.
Podobnie włókna z włóczek naturalnych są rozkładane w naturze, bo od początku do końca są częścią natury. Więc nie są one niebezpieczne dla zdrowia i środowiska.
Ktoś może powiedzieć, że nie, że to wełna nie jest eko, bo zmusza do zwiększania produkcji owiec, bo one muszą jeść, bo wydzielają dwutlenek węgla, który jest zagrożeniem dla naszej planety. Bo zwierzęta są źle traktowane, bo to, bo tamto.
Nieprawda. Owca jest częścią natury. Owce istniały od zawsze, od zawsze jadły i od zawsze wydzielały dwutlenek węgla. Są stworzone tak, a nie inaczej, by dawały wełnę ludziom. Owcę trzeba strzyc, inaczej czuje się źle. Ludzie też obcinają swoje włosy, golą brody, albo zarost w innym miejscu. Nawet są psy, które trzeba strzyc. W naturze wszystko jest tak zorganizowane, by potrzebowało się nawzajem.
Tak. Są niestety ludzie, którzy źle traktują owce, Są ludzie, którzy źle traktują inne zwierzęta. Są ludzie, którzy źle traktują ludzi. Przestaniemy kupować prawdziwą wełnę, zabierzemy im owce przeniosą się ci ludzie na coś innego, ponieważ czują oni potrzebę złego traktowania czegoś, czy też kogoś.
Możemy natomiast czytać, czy włóczka, którą kupujemy pochodzi z przyjaznych zwierzętom hodowli i takie preferować.
Tak. Niestety nie zawsze można to sprawdzić. Ale róbmy to na miarę, na jaką możemy.
Ja wybieram naturalne włókna, staram się nie zaśmiecać mojej planety na tyle, na ile mogę.
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłam na Twego bloga. Bardzo lubię drutowanie, wypoczywam przy tym, ale mam z tym duże problemy, gdyż zwykle nie dokańczam rozpoczętych robótek (poza szalikiem czy b. jasno i krok po kroku opisanym wzorem do wykonania). Wtedy szybko się zniechęcam i odkładam rozpoczętą pracę. Mam trudności z wyborem dobrej jakościowo włóczki np. na bluzeczkę, by po wykonaniu nie mechaciła się... Właśnie poszukując internetowo dobrych włóczek, porad fachowej osoby dotyczących np. ile zakupić konkretnej włóczki na bluzkę do noszenia zimą, ewentualnie jaki niezbyt skomplikowany wzór na nią wybrać-trafiłam na ten blog. Czy mogę prosić o podpowiedź: ile włóczki dobrej jakości i niezbyt drogiej potrzeba na bluzeczkę w rozmiarze L?
Z pozdrowieniami
Jagna
To bardzo trudne pytanie. Wszystko zależy od wzoru i od włóczki. Jakim ściegiem jest zrobiona bluzka, czy włóczka jest gruba, czy cienka. Ile ma metrów w motku. Najczęściej w gotowych wzorach jest napisane ile jakiej włóczki potrzeba. Wtedy można sprawdzić jej cenę.
Usuńja niestety nie znam wszystkich włóczek. Najlepiej jest zapytać w sklepie włóczkowym, np. w biferno.pl Tam jest duży wybór i dziewczyny najlepiej pomogą. Pozdrawiam ciepło. ☺
Witaj! Mam "odziedziczone" spore ilości akrylowej włóczki. Swetra z nich nie wydziergam, ale pojawił się pomysł na zrobienie na przykład poduch do altany, na ławkę w ogrodzie. Żeby było na czym siąść, i nie było szkoda, jak się zniszczy. Moja niechęć do akrylu jest taka jak Twoja, ale "no nie wyrzucę". Nie dokupuję nowego, ale co zrobić z tym starym? On JUŻ JEST. Takie mam dziewiarskie dylematy...
OdpowiedzUsuń