Szal Calais

Z ostatnich przygotowań do dziergania ażurków wyszedł Calais.(Ravelry link). Nie, nie jest jeszcze gotowy. Mam może wydziergane ze 40%.

Właściwie to zaczęłam Calais, by mieć coś w podróży. Zawsze zabieram coś ze sobą, gdy wyruszamy na wakacje. Dobrze jest podłubać na lotnisku, albo w samolocie. Inaczej jest tak śmiertelnie nudno czekać.
A to z drutami, że nie można mieć jak się leci - słyszałam różne historie. Ale ja nigdy nie miałam problemu a latamy 2-3 razy do roku. Zabieram zawsze ze soba moje drewniane Knit Pro - w końcu szukaja metalu...
A jak bym już trafiła na kogoś upartego, co wstał lewą nogą akurat tego dnia, to odkręcam, proszę bardzo, robótkę mam na żyłce a w dużej walizce mam zapasową pare drutów :)

2 komentarze:

  1. Ażurek b.ładny.
    A ja nigdy nie leciałam samolotem.I już nie polecę:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mów, że nnie polecisz tkaitka - niezbadane są wyroki losów :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger