Oops!... I Did It Again
W środę zajrzałam niechcący do Chili Gredelin - no i co? Tylko dwa ostatnie motki w super moim kolorze: brąz z szarym fioletem. To już była moja podświadomość, która po prostu kliknęła na kup teraz, no bo co będzie jak ktoś inny zdąży wkliknąć do koszyka MOJE kolory? Scenariusz nie do pomyślenia.
Więc teraz posiadam 2 motki Takino - 80% merino i 20% bambusa, no i dwa motki Madame - 55 % jedwabiu i 45 % kaszhmiru.
Nie, żebym potrzebowała nową włóczkę, ale jak tu nie kupić moich kolorów?
Nie dziwię sie, sa cudne:)) sama bym je kupiła...
OdpowiedzUsuńOczywista oczywistość ,ze należało je kupić .Jak się kupi to zawsze przychodzi nowa partia i można dokupić, ale jak się nie kupi , tylko kupi ktoś inny to znikają na lata ,a ty biedny człowieku wal głową w klawiaturę i żałuj , wiec kupować :)
OdpowiedzUsuńOj, Iwono, ubawiłam się. Nie Twoimi zakupami (popieram, popieram!), ale własnym gapiostwem. Trafiłam na Twój blog drogą, której nie potrafię odtworzyć. Zaciekawił mnie więc dodałam do obserwowanych i czytałam sobie nowe posty. Nieszczęśliwie okienko, w którym wyświetlają mi się posty z obserwowanych blogów jest bardzo małe i...
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam o Twoich zakupach, natychmiast kliknęłam adresy sklepów, w których kupiłaś włóczki i pomyślałam: "Kurcze! Ale kobitka! Nie dość, że dzierga, to jeszcze potrafi kupić włóczkę po szwedzku!"
Dopiero, kiedy powiększyłam okienko, zobaczyłam szwedzkąflagę i przypomniałam sobie, że mieszkasz w Szwecji :)
Włóczki świetne! Zazdroszczę :)))
Serdeczności M.
Piękne włóczki. Myślę, że jesteś szczęśliwa z ich posiadania. I zgodzisz się z Marilyn Monroe, że "pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
zakupy udane, piekne kolory. Też chciałabym tak grzeszyć.
OdpowiedzUsuńWloczki sa niesamowicie piekne! Tez bym im sie nie oparla.
OdpowiedzUsuń