Moje pierwsze czesanki....

Wiec tak - zdobyłam nowy zawód: prząśniczka - zamówiłam, a co ? - o tym w poprzednim poście. No bo ja jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję - jakkolwiek lubię jeśli praca przynosi przyjemność. No a przędzenie wełny bardzo już lubię :)

Dodgers zapytała jakie czesanki sobie sprezentowałam. Hm, szczera odpowiedź byłaby: nie wiem.
A to dlatego, że ja zielona w tym fachu zamówiłam po prostu coś, żeby mieć. Jedyne miejsce jakie przyszło mi do głowy, żeby kupić wrzeciono to było Etsy, a potem z tego, co znalazłam wybrałam sprzedawcę z UK, bo bałam się, że z USA za długo będzie przesyłka szła, a mi się śpieszyło.
Do wrzeciona w komplecie z czesanką dorzuciłam więcej czesanek, żeby coś mieć i tak:

100 g British Wensleydale Wool - wybrałam, bo ładnie wyglądała.



100 g mieszanki poniżej z: BFL, kaszmir, jedwab  - bo chciałam mieszankę a kaszmir i jedwab uwielbiam - może rzucam się na głęboką wodę w przędzeniu, ale właściwie to dlaczego nie?


A jak przesyłka przyszła to zaczęłam szukać. I ile ciekawych rzeczy się dowiedziałam!
Np, że z każdego barana nie wyjdzie taka sama wełna. Są różne rodzaje owiec. I np. szetland to nie tylko modne swetry z lat osiemdziesiątych, ale nazywały się tak dlatego, że szetlandy to gatunek owiec. I tak dalej, i tak dalej - są różne owieczki, będą z nich różne wełenki :)

A 50 g do wrzecionka dorzucone to był roving w kolorze brązowym - a to już nie rodzaj owcy tylko jak rozumiem kłębek czesanki specjalnie spreparowanej, by łatwo było ją przerabiać.
Wyszło z teg coś takiego:


Jestem dumna, że mi się udało coś wymodzić, chociaż wcale mi się to nie podoba. Włóczka jest taka boucle, nierówna, bo taka była czesanka. Nitka jest nierówna, bo takie moje palce, ale i tak nieźle wyszło. Udało mi się nawet zrobić 2 ply czyli włóczkę skręconą z dwóch nitek. Oczywiście kręciłam te nitki źle - w odwrotnym kierunku niż powinnam, ale i tak coś wyszło.

A teraz mam na wrzecionie: Wensleydale Wool - początkowo szło idealnie - równiutka niteczka a potem coś paluchy się grube i niezgrabne zrobiły, zaczęło mi się plątać i miałam już rzucić w kąt kiedy postanowiłam, że po kawałeczku, ale dojdę do perfekcji - perfekcji  mierzonej moją miarką - czyli, żeby można było na to patrzeć i nawet podziwiać. I znowu idzie całkiem dobrze - przerobiłam obecnie jakieś 30 g....

Ale się rozpisałam....

A drutki? Oj na drutach też dzisiaj porobiłam :) Ten niebieski sweterek. Ale już nie mogę doczekać się kolejnego nowego momentu czyli farbowania - życzcie mi w nim powodzenia i trzymajcie kciuki, by się udało, bo będę to robić pierwszy raz....

20 komentarzy:

  1. Piękne czesaneczki.

    Będziesz farbować, czy zostawiasz w naturze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuje :) farbowac - ten naturalny mi sie nie podoba....

      Usuń
  2. Fiu fiu, poszalałaś jak na początek przygody z przędzeniem. Wens ma dosyć długi włos, ale jest trudny w pracy. Jeśli szukasz informacji na temat czesanek i farbowania to poza Basią Fanaberią i Justyną z Yarn&Art polecam Ci bloga Aldony: finextra.blogspot.com - wg mnie dziewczyny to kopalnie wiedzy, polecam bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha - to dobrze, ze nie wiedzialam, ze trudny w uzyciu, bo bym go nigdy ni zaczela - a tak: miod- malina - podoba mi sie - byly chwile zwatpienia, ale po 60 g opracowalam chyba wlasny sposob pryedzenia Wensa...
      Dziekuje za tipsy blogow - oj duzo mnie nauki czeka :)

      Usuń
  3. Gratulacje! Może masz w okolicy kogoś ,kto zajmuje się przędzeniem?Wtedy chyba najszybciej się człowiek uczy, jak ktoś pokaże :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kompletnie nie znam się na przędzeniu i na razie nie chcę się znać, ale Tobie gratuluję samozaparcia i powodzenia życzę w przygodzie z czesanką!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze koty za płoty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię oglądać ręcznie uprzędzione motki. Zawsze mnie zachwycają, nawet jak autorka uważa, że coś się nie udało. Nie znam się na tym, więc błędów nie widzę. Lubię nierówną strukturę nitki.Dla mnie cudne to! :) Trzymam kciuki za powodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh là là! BFL/kaszmir/jedwab - luksusowe te początki ;) Fajnie, że taki masz zapał. Trzymam kciuki za farbowanie! (to ja, Magda ze Spotkań ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co! Jak szalec, to szalec! O, bloga zalozylas! Ajednak! :) Gratuluje !

      Usuń
  8. Oj widać że już połknęłaś bakcyla i dobrze.
    Twoja wełenka jak na pierwszy raz bardzo fajna. A nowe czesanki zdradzają że będą cudowności. O Wensleydale czytałam, że pięknie się błyszczy, o BFL to już w ogóle same zachwyty, a dodatek jedwabiu sprawia, że włóczki ślicznie się błyszczą, czekam z niecierpliwością
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bakcyl mnie pozarl... - i jeszce bardziej cierpie przez to na brak czasu ;) Tak, Wens sie blyszczy i pomyka w paluszkach jak na slizgawce, co prawda dlugi wlos czasami sie wkreci nie tam, gdzie trzeba, ale chyba obpracowalam swoja powolna, ale moja wlasna metode :)

      Usuń
  9. piękne te czesanki :) a ja szukam i szukam i nie wiem gdzie takie znaleźć ..... pomożesz ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesanki kupiłam na Etsy, a także potem na http://www.worldofwool.co.uk/

      Usuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger