Wełenka Wensleydale
W tej chwili wygląda to tak:
Jeden kłębuszek, jedna część na wrzecionie i jedna jeszcze na wolności.
Uporałam się z włóczką Wensleydale - nie powiem, że bez wzlotów i upadków - strasznie długi czasami włos plątał mi się niemiłosiernie, wszystkiego było za dużo, ale go w końcu opanowałam i chyba opracowałam własną jego metodę przędzenia....
Podzieliłam na węższe pasy - albo samo się podzieliło. Potem doczytałam, że tak się robi, więc przestałam mieć nieczyste sumienie, że coś robię nie tak...
W każdym razie nie mogę już się doczekać kolejnego etapu - farbowania....
O ile nie poplątałam czesanki, to mam nadzieję nie sfilcować teraz włóczki....
W takim kolorze też mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńAle w rzeczywistości ten kolor trochę średnio wygląda....
UsuńPo farbowaniu będzie pięknie błyszczeć, zobaczysz :) jak nie masz motowidła, to spokojnie możesz owinąć wokół oparcia krzesła i wtedy związać, żeby się nie splątała podczas farbowanek :)
OdpowiedzUsuńKrzesełko już próbowałam, motowidło na wiosnę zbuduję, bo teraz nie chce mi się na mrozie stać i piłować:)
UsuńJuż nie mogę się doczekać farbowania... ;)
Iwona, idziesz jak burza! Brawo! Baaardzo fajnie wygląda ta przędza :) i jakaś taka perłowa jakby...
OdpowiedzUsuńdziekuje :) no polysk ma niezly - jak jedwab...
UsuńChyba każdy sposób jest dobry, który prowadzi do celu,
OdpowiedzUsuńTwoja niteczka z Wensa jest prześliczna, pięknie się błyszczy!!!
Dziekuje :) tez mi sie wydaje, ze mozna troche po swojemu :)
UsuńAle się rozpędziłaś ;)
OdpowiedzUsuńa co! jak szalec to szalec :)
UsuńTylko podziwiać!
OdpowiedzUsuńDziekue! :)
UsuńDobrze to wygląda i szybko idzie:) Czekam na relację z farbowania:)
OdpowiedzUsuńIwona, to bardzo interesujace zajecie! Patrze na zdiecia i czuje ze tez tego chce sprobowac))) Pozdrawiam, Weronika.
OdpowiedzUsuń