Wełenka Wensleydale



W tej chwili wygląda to tak:
Jeden kłębuszek, jedna część na wrzecionie i jedna jeszcze na wolności.

Uporałam się z włóczką Wensleydale - nie powiem, że bez wzlotów i upadków - strasznie długi czasami włos plątał mi się niemiłosiernie, wszystkiego było za dużo, ale go w końcu opanowałam i chyba opracowałam własną jego metodę przędzenia....

Podzieliłam na węższe pasy - albo samo się podzieliło. Potem doczytałam, że tak się robi, więc przestałam mieć nieczyste sumienie, że coś robię nie tak...

W każdym razie nie mogę już się doczekać kolejnego etapu - farbowania....
O ile nie poplątałam czesanki, to mam nadzieję nie sfilcować teraz włóczki....

14 komentarzy:

  1. W takim kolorze też mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w rzeczywistości ten kolor trochę średnio wygląda....

      Usuń
  2. Po farbowaniu będzie pięknie błyszczeć, zobaczysz :) jak nie masz motowidła, to spokojnie możesz owinąć wokół oparcia krzesła i wtedy związać, żeby się nie splątała podczas farbowanek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzesełko już próbowałam, motowidło na wiosnę zbuduję, bo teraz nie chce mi się na mrozie stać i piłować:)
      Już nie mogę się doczekać farbowania... ;)

      Usuń
  3. Iwona, idziesz jak burza! Brawo! Baaardzo fajnie wygląda ta przędza :) i jakaś taka perłowa jakby...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba każdy sposób jest dobry, który prowadzi do celu,
    Twoja niteczka z Wensa jest prześliczna, pięknie się błyszczy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje :) tez mi sie wydaje, ze mozna troche po swojemu :)

      Usuń
  5. Ale się rozpędziłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze to wygląda i szybko idzie:) Czekam na relację z farbowania:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Iwona, to bardzo interesujace zajecie! Patrze na zdiecia i czuje ze tez tego chce sprobowac))) Pozdrawiam, Weronika.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger