Drutozlot 2018 czyli włóczkowo spotkaniowa uczta.
Drutozlot czyli zjazd druciar zakochanych we włóczkach to już tradycja.
1 września odbył się tegoroczny, czwarty już Drutozlot w Toruniu.
Na pierwszym nie byłam. Ale mam relacje z drugiego Drutozlotu w 2016 roku i z trzeciego w 2017.
Ale powróćmy do tegorocznego.
Takie oto dantejskie sceny odbywały się na Drutozlocie.
- Ten kolor, czy też ten?
- A może oba? Pasują do siebie?
- Może jeden motek, a może dwa, a może więcej, a może wszystkie w tych kolorach?
- Moje ci one, oj ukradłaś moje kolory....
Zaczęło się już w piątek wieczorem rozgrzewką czyli biforkiem na Starym Mieście w Toruniu. Ja też tam byłam miód i wino piłam. Tzn, wina nie piłam, bo byłam samochodem. Miodu też nie, bo za słodki. Ale zjadłam olbrzymi kawałek sernika i popiłam zieloną herbatą.
A do tego nagadałam się z dziewczynami i chłopakami, pooglądałam robótki, poplotkowałam, nasłuchałam się i przygotowałam na główny punkt programu czyli Drutozlot w sobotę.
Oto kilka zdjęć biforkowych.
Biforek trwał kilka godzin, ale już następnego dnia odbyła się istna uczta czyli Drutozlot.
W ubiegłym roku prowadziłam warsztaty skarpetkowe i po wyjściu z nich byłam nieco zmęczona, także dokładnie nie wiedziałam co robię. Przegapiłam kilka spotkań, nie wiedziałam w jakie włóczki mam się zaopatrzyć.
W tym roku nadrobiłam trochę poświęcając się całkowicie włóczkom oraz rozmowom z już znajomymi druciarami, lub tymi, które spotkałam w realu po raz pierwszy.
Wystawców z włóczkami było sporo.
A wystawcy to małe biznesy stworzone przez nasze koleżanki po fachu, które sprzedają włóczki innych producentów lub same dzielnie farbują włóczki, by nam nie zabrakło pięknych moteczków do dziergania.
Każdego roku jest więcej naszych dzielnych koleżanek, które moczą paluszki w barwnikach i gotują niteczki w wielkich garach tworząc istne cuda w pięknych barwach.
Nie udało mi się kupić od każdego wystawcy z tego powodu iż byłam ograniczona tylko bagażem podręcznym. Wyszło i tak, że miał on 2 kg nadwagi, ale uszło mi to płazem ponieważ nie był on ważony. Niby włóczki nie są ciężkie, niby miałam bardzo minimalnie ubrań, a jednak wyszło więcej niż myślałam.
Zresztą jak zwykle. A jeszcze jeden moteczek, i jeszcze jeden itd. A potem okazuje się nagle, że jest ich za dużo.
Takie oto skarby przywiozłam z Torunia.
Od lewej u góry.
Berenice to nowa marka Doroty. W motku jest 70% alpaki i 30% merino. Dorota opowiedziała, że sama jeździ, maca i głaszcze alpaki i wybiera te, które mają najbardziej miękką sierść, bo z tym może być różnie. Alpaka, alpace nie jest równa.
Mnie alpaka trochę podgryza, ale ten moteczek jest super miękki więc nie mogłam go nie kupić.
DyeDye Done - włóczki mojej przyjaciółki Hani i jej Daniela, z których szczerze mówiąc jeszcze nie dziergałam. Ten różowy moteczek 100% merino nabyłam w prezencie dla mojej innej przyjaciółki, która trochę schorowana ma trudności w podróżowaniu i nabywaniu pięknych włóczek. Ale na pewno kiedyś sama wrzucę te włóczki na moje druty.
Pod moteczkiem markery - prezent od Hani.
Następnie już zwinięta włóczka w precelek i bordowy moteczek włóczki Regia - prezent od mojej drugiej przyjaciółki Joasi. Do tego wkłady do blokowania skarpet - prezent, ale do nabycia w sklepie Hani.
Następnie prezent - kubeczek z alpaką od przyjaciółki i organizatorki (obok Hani i Magdy) Małgosi. Do tego drobne dodatki, naszywki i guziczki. Kubek już wypróbowany i ochrzczony miętową herbatą.
Dalej sześć moteczków z moich ulubionych 7oczek, od wspaniałej Agnieszki, która farbuje włóczki w moim smaku. Czerwone to merino DK na czapkę. A te śliwkowe to 7th Heaven Sport - nowość u Agnieszki: 70% ekstra miękkie merino, 20% jedwab, 10% kaszmir - czyli moja ulubiona mieszanka. I rzeczywiście miękka jak w siódmym niebie.
W dolnym rzędzie od lewej.
Kolorowe precelki od Basi z Biferno, czyli włóczka Manhattan z Lana Gatto, 50% wełny superwash, 50% akrylu w szalonych kolorach. Włóczka z połyskiem jak wiskoza lub jedwab, super miękka.
Będzie z tego - no będzie już wkrótce coś fajnego.
Potem plakietki Drutozlotu i Dzianej Bandy oraz woreczki na włóczkę z Drutozlotem i z Fiberro.
Z Fiberro jako dodatek do moteczka, o Asi. Od Asi kupiłam po raz pierwszy. Włóczka pięknie farbowana - typowo skarpetkowa. Oczywiście na skarpetki.
Na koniec jeszcze jeden zieloniutki motek - także na skarpetki skarpetkowej włóczki od Nellie's Fibers.
I jeszcze na koniec kilka zdjęć z Drutozlotu.
Wtedy jednak sama polowałam na motki w tych kolorach, które chciałam mieć.
Jestem bardzo zadowolona z zakupów.
Na drutki już wskoczyła włóczka z Drutozlotu, ale o tym później.
1 września odbył się tegoroczny, czwarty już Drutozlot w Toruniu.
Na pierwszym nie byłam. Ale mam relacje z drugiego Drutozlotu w 2016 roku i z trzeciego w 2017.
Ale powróćmy do tegorocznego.
Takie oto dantejskie sceny odbywały się na Drutozlocie.
- Ten kolor, czy też ten?
- A może oba? Pasują do siebie?
- Może jeden motek, a może dwa, a może więcej, a może wszystkie w tych kolorach?
- Moje ci one, oj ukradłaś moje kolory....
Zaczęło się już w piątek wieczorem rozgrzewką czyli biforkiem na Starym Mieście w Toruniu. Ja też tam byłam miód i wino piłam. Tzn, wina nie piłam, bo byłam samochodem. Miodu też nie, bo za słodki. Ale zjadłam olbrzymi kawałek sernika i popiłam zieloną herbatą.
A do tego nagadałam się z dziewczynami i chłopakami, pooglądałam robótki, poplotkowałam, nasłuchałam się i przygotowałam na główny punkt programu czyli Drutozlot w sobotę.
Oto kilka zdjęć biforkowych.
Biforek trwał kilka godzin, ale już następnego dnia odbyła się istna uczta czyli Drutozlot.
W ubiegłym roku prowadziłam warsztaty skarpetkowe i po wyjściu z nich byłam nieco zmęczona, także dokładnie nie wiedziałam co robię. Przegapiłam kilka spotkań, nie wiedziałam w jakie włóczki mam się zaopatrzyć.
W tym roku nadrobiłam trochę poświęcając się całkowicie włóczkom oraz rozmowom z już znajomymi druciarami, lub tymi, które spotkałam w realu po raz pierwszy.
Wystawców z włóczkami było sporo.
A wystawcy to małe biznesy stworzone przez nasze koleżanki po fachu, które sprzedają włóczki innych producentów lub same dzielnie farbują włóczki, by nam nie zabrakło pięknych moteczków do dziergania.
Każdego roku jest więcej naszych dzielnych koleżanek, które moczą paluszki w barwnikach i gotują niteczki w wielkich garach tworząc istne cuda w pięknych barwach.
Nie udało mi się kupić od każdego wystawcy z tego powodu iż byłam ograniczona tylko bagażem podręcznym. Wyszło i tak, że miał on 2 kg nadwagi, ale uszło mi to płazem ponieważ nie był on ważony. Niby włóczki nie są ciężkie, niby miałam bardzo minimalnie ubrań, a jednak wyszło więcej niż myślałam.
Zresztą jak zwykle. A jeszcze jeden moteczek, i jeszcze jeden itd. A potem okazuje się nagle, że jest ich za dużo.
Takie oto skarby przywiozłam z Torunia.
Od lewej u góry.
Berenice to nowa marka Doroty. W motku jest 70% alpaki i 30% merino. Dorota opowiedziała, że sama jeździ, maca i głaszcze alpaki i wybiera te, które mają najbardziej miękką sierść, bo z tym może być różnie. Alpaka, alpace nie jest równa.
Mnie alpaka trochę podgryza, ale ten moteczek jest super miękki więc nie mogłam go nie kupić.
DyeDye Done - włóczki mojej przyjaciółki Hani i jej Daniela, z których szczerze mówiąc jeszcze nie dziergałam. Ten różowy moteczek 100% merino nabyłam w prezencie dla mojej innej przyjaciółki, która trochę schorowana ma trudności w podróżowaniu i nabywaniu pięknych włóczek. Ale na pewno kiedyś sama wrzucę te włóczki na moje druty.
Pod moteczkiem markery - prezent od Hani.
Następnie już zwinięta włóczka w precelek i bordowy moteczek włóczki Regia - prezent od mojej drugiej przyjaciółki Joasi. Do tego wkłady do blokowania skarpet - prezent, ale do nabycia w sklepie Hani.
Następnie prezent - kubeczek z alpaką od przyjaciółki i organizatorki (obok Hani i Magdy) Małgosi. Do tego drobne dodatki, naszywki i guziczki. Kubek już wypróbowany i ochrzczony miętową herbatą.
Dalej sześć moteczków z moich ulubionych 7oczek, od wspaniałej Agnieszki, która farbuje włóczki w moim smaku. Czerwone to merino DK na czapkę. A te śliwkowe to 7th Heaven Sport - nowość u Agnieszki: 70% ekstra miękkie merino, 20% jedwab, 10% kaszmir - czyli moja ulubiona mieszanka. I rzeczywiście miękka jak w siódmym niebie.
W dolnym rzędzie od lewej.
Kolorowe precelki od Basi z Biferno, czyli włóczka Manhattan z Lana Gatto, 50% wełny superwash, 50% akrylu w szalonych kolorach. Włóczka z połyskiem jak wiskoza lub jedwab, super miękka.
Będzie z tego - no będzie już wkrótce coś fajnego.
Potem plakietki Drutozlotu i Dzianej Bandy oraz woreczki na włóczkę z Drutozlotem i z Fiberro.
Z Fiberro jako dodatek do moteczka, o Asi. Od Asi kupiłam po raz pierwszy. Włóczka pięknie farbowana - typowo skarpetkowa. Oczywiście na skarpetki.
Na koniec jeszcze jeden zieloniutki motek - także na skarpetki skarpetkowej włóczki od Nellie's Fibers.
I jeszcze na koniec kilka zdjęć z Drutozlotu.
I na ostatnim zdjęciu część wystawców i kupujących. Zdjęcia robiłam już po południu, kiedy niemal wszyscy byli nasyceni zakupami, ale do południa sala była pełna. Bardzo pełna.
Wtedy jednak sama polowałam na motki w tych kolorach, które chciałam mieć.
Jestem bardzo zadowolona z zakupów.
Na drutki już wskoczyła włóczka z Drutozlotu, ale o tym później.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTo był tylko test :)
UsuńTeraz powinno być lepiej z dodawaniem komentarzy. Mam przynajmniej tę nadzieję :)
OdpowiedzUsuńPiękna relacja. Zazdroszczę wszystkim, którzy tam byli. Fantastyczne wydarzenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bo i wspaniale było :)
UsuńAle łowy :-) Ta śliwkowa jest piękna! Wybierasz się może do Lövsta Bruk?
OdpowiedzUsuńAaa, teraz dopiero się o tym dowiedziałam. Dziękuję. Jak będę w Szwecji to się wybiorę. A Ty?
UsuńChyba nie :-( Przeprowadziliśmy się do tymczasowego mieszkania, chaos totalny i się nie wyrwę :-(
UsuńJa właściwie to też bardziej chcę niż mam czas, tylko dlatego, by niektóre dziewczyny spotkać. A mieszkacie już w Väsby?
UsuńW mieszkaniu tymczasowym juz w Väsby/Runby. Dom bedzie gotowy i odbior kluczy dokladnie za dwa tygodnie :-)
UsuńA dom gdzie? Jak nowy to pewnie gdzieś vid Edssjön?
UsuńNie byłam na Drutozlocie, ale podziwiam...
OdpowiedzUsuńIwonko, czy w Szwecji są takie piękne włóczki, jak te, które kupiłaś??
W Szwecji też są piękne włóczki ręcznie barwione, ale są bardzo drogie...
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Pytam, bo będę niedługo w Szwecji i pomyślałam, że może tam coś kupię
UsuńSą też "normalne włóczki" które mają bardziej przystępne ceny. Zawsze mozna cis wybrać 😊
UsuńDziękuję, rozejrzę się, może... może... :))) coś znajdę:)
UsuńByłam, precelki zakupiłam, bardzo się cieszę, że Ciebie Iwonko poznałam, i na biforku i na Drutozlocie było mi bardzo miło. Pozdrawiam wszystki pozytywnie nakręcone dziewiarki :)
OdpowiedzUsuń♥♥
Usuń