30 listopada dzień dziergania skarpetek

30 listopada dzień dziergania skarpetek

W ubiegłym roku pewnego dnia napisałam w jednej z dziewiarskich grup facebookowych: "Dzisiaj jest dzień dziergania skarpetek". Nie dopisałam, że to był mój dzień dziergania skarpetek i sporo osób podchwyciło temat, że skoro taki dzień, to one także będą dziergać skarpetki.
I tak się zaczęło.
Postanowiłyśmy wtedy, że 30  listopada zrobimy dniem dziergania skarpetek. I od 2018 roku postaramy się zrobić ten dzień oficjalnym dniem ich dziergania.

I tak to się zaczęło. 30 listopada już tuż, tuż. Weź więc w rękę druty (na żyłce lub skarpetkowe) oraz włóczkę (najlepiej skarpetkową) i dziergaj z innymi dziewiarkami skarpety.


W końcu dobre skarpetki nie są złe i dlaczego by takowych nie wydziergać?

Wiem, wiem - wszyscy nie potrafią dziergać skarpet. Ja też kiedyś nie potrafiłam. Ale byłam harcerką i chciałam mieć skarpety z białymi nogawkami pięknie wywinięte z butów na harcerskich getrach . A w sklepach było jak było.
Miałam trochę białej włóczki, zapewne była to anilana. Ale anilana ani nie była dobra, by mieć ją w harcerskich butach do wędrowania, ani też nie było jej wystarczająco dużo, żeby wystarczyło na skarpetki.

Jak zwykle w takich sytuacjach zaczęłam przeglądać szafę mamy w poszukiwaniu co by tutaj można było spruć. Pamiętam, że to coś było beżowe i mama powiedziała, że to była "dobra wełna". Nie wiem czy to było naprawdę 100% czystej żywej wełny, ale oddychało i grzało, i było lekko kudłate. Alpaka???
W latach osiemdziesiątych w kraju dotkniętym komunizmem, w domu, w którym Pewex był równie nieosiągalnym, jak i rodzina na "Zachodzie" alpaka? Chyba, że przypadkiem.

W każdym razie powstały skarpety. Naprawdę nie wiem czy robiłam z jakiegoś wzoru, czy wykombinowałam sama, ale powstały piękne skarpetki z białymi ściągaczowymi nogawkami do wywinięcia na harcerskie buty i getry.

Tak nauczyłam się robić skarpety. I wiecie dlaczego zrobiłam je bez problemów? Bo chciałam je mieć tak bardzo, że w tym całym pożądaniu nie było miejsca na "to jest za trudne".

Drugą parę skarpet zrobiłam po około 25 latach i zrobiły się one za duże. Ale też nie brałam pod uwagę, że może nie pamiętam jak się robi skarpety, tylko po prostu zrobiłam, bo stwierdziłam, że czas chcieć mieć skarpety ręcznie robione. Od tamtej pory powstało kilka par. Kilka jako tutoriale na kurs "Dziergać ze zrozumieniem", kilka na skarpetkowe wzory do mojego sklepu by iwona. I kilka tak na szybko, bo były potrzebne, bo zima już przyszła, a komuś marzły stopy. 



Także każdy może zrobić skarpety.
Jeśli nie czuje się na siłach, by kombinować samemu i prosić anioły o umiejętności można wejść na YouTube na mój kanał i tam obejrzeć Kurs robienia skarpet od góry.

Lub pobrać Kurs robienia skarpet od palców z mojego sklepu.
(obecnie w sklepie jest 25% zniżki na wszystkie skarpetkowe wzory, także na kursy po wpisaniu w kasie kodu SKARPETY).



Do tego zapraszam do wspólnego robienia skarpet na Facebooku.
Robimy tam jakie skarpetki nam się podoba. Damskie, męskie, dziecięce. Pomagamy sobie jeśli trzeba w wytłumaczeniu trudniejszych momentów. No i pokazujemy swoje udziergane skarpety.

Wejdź tutaj na Facebook, by dołączyć do wydarzenia.
Naostrz druty, złap za włóczkę i do dzieła. Jesień to wspaniały okres na dzierganie skarpetek.
Zapraszam.

I zapraszam do mojego sklepu by iwona do pobrania skarpetkowych wzorów i kursów.
I pamiętaj wpisz w kasie SKARPETY, by otrzymać 25% zniżki na wzory i kursy skarpetkowe.
(Zniżka obowiązuje do końca niedzieli).

 




Barcelona to także piękne włóczki.

Barcelona to także piękne włóczki.

Barcelonę znamy z tego, że jest to bardzo popularne miasto wśród turystów. Sagrada Familia, Gaudi, La Rambla, Parc de la Ciutadella, Born to tylko niektóre atrakcje, z którymi kojarzy nam się Barcelona.

Ale dla nas dziewiarek i tak najważniejsze są włóczki i będąc w Barcelonie odwiedzamy włóczkowe sklepy.

Ja na przykład specjalnie pojechałam do Barcelony na dwa dni po włóczki. Ale to "niebylejakie" włóczki, ale włóczki ręcznie farbowane.

Ostatnio w rękodziele dzieje się tak, że im rękodzieło jest bardziej ręczne, tym bardziej jest doceniane przez osoby, które potrafią to docenić. (Bo wiadomo jest nam rękodzielnikom, że z tym docenianiem to bardzo różnie bywa, ale to jest już inny temat).

Więc ktoś kiedyś wpadł na pomysł, że włóczki przecież - niekoniecznie już ręcznie przędzione można barwić ręcznie na wymyślone przez siebie kolory. I tutaj tylko wyobraźnia stawia granice. Od kilku lat więc włóczkowe czarownice gotują w wielkich garach różne niteczki przetwarzając je w nieziemsko kolorowe moteczki.

My dziewiarki możemy się potem w nie zaopatrzyć we włóczkowych sklepach, ale można np. też pojechać sobie na włóczkowe targi takie jak DrutozlotEdinburgh Yarn Festival czy też Barcelona Knits.

W miniony weekend byłam właśnie na hiszpańskiej włóczkowej imprezie Barcelona Knits. Jak każde podobne włóczkowe wydarzenie niesamowite przeżycie. Mnóstwo miękkich moteczków do przytulania i kupowania. I te wspaniałe i ciepłe spotkania pomiędzy dziewiarkami.

Spotkałam tam kilka naszych polskich dziewiarek, kilka internetowych znajomości, które stały się znajomościami w realu, no i poznałam mnóstwo nowych ludzi. Po prostu włóczki i dziewiarstwo łączy w niesamowity sposób. Dlatego tego typu spotkania są bardzo potrzebne.

Naoglądałam się co niemiara, namacałam, nadotykałam, pomiziałam, poprowadziłam wewnętrzne walki z sobą co kupić, a czego nie kupić. Decydowałam, wracałam, przytulałam, odkładałam. Aż w końcu trafiły do mnie te poniższe oto moteczki. Hiszpańskie, polskie i irlandzkie.

Dość szeroka barwa kolorystyczna. Przede wszystkim merino, ale także w mieszankach z jedwabiem i kaszmirem, czyli to, co ja najbardziej lubię.


Oczywiście było mnóstwo innych włóczek, które mogłam przygarnąć, ale stwierdziłam, że wspaniałomyślnie pozostawię je innym. W końcu nie wszystkie kolory mi podchodziły, a i inne torby nie mogły wyjść z tych targów puste. 




Można było zaopatrzyć się także w takie jak poniżej przydasie, torebki, markery, miarki, guziki i inne drobiazgi. Miarkę sobie sprawiłam, torebki, chociaż przecudnej urody pozostawiłam innym. Podobno pod koniec targów na tym stoisku było raczej pusto. Nic dziwnego - takie słodkie maleństwa zawsze znajdą torebkę, z którą mogą się zaprzyjaźnić. 






I tyle z Barcelony. Oczywiście można ba opowiadać jeszcze więcej, ale zdjęcia mówią same za siebie. A jeszcze więcej zdjęć można obejrzeć u mnie na Instagramie.


Kamizelka z włóczki Manhattan

Kamizelka z włóczki Manhattan

Jak na Manhattan przystało manhattanowe dzieło jest piękne.
Tak, bardzo mi się podoba moja kamizelka z włóczki Manhattan.
Kolory takie, że aż buzia sama się uśmiecha i nawet bardzo ponury dzień w takiej kolorowej kamizelce będzie szczęśliwy dlatego nazwałam ją Happy Day, czyli Szczęśliwy dzień.


Kamizelka ta zrobiona jest z włóczki nabytej na Drutozlocie. Włóczka ta to Lana Gatto Manhattan z Biferno. Kiedy zobaczyłam tę włóczkę wiedziałam, że będzie z niej bezrękawnik - taki, który ożywi każdy np. biurowy outfit i każdy, najbardziej ponury dzień.
Po prostu takiej włóczce nie można było odmówić zwłaszcza, że ja bardzo lubię kolory.



Włóczka ta jest tak kolorowa, że potrzebny był mi jakiś delikatny ścieg, który nie zniknie w nadmiarze barw, a jednocześnie uwypukli strukturę kolorów.

Chciałam, aby podczas dziergania coś się działo. Gładkie ściegi są fajne, ale czasami trzeba przerabianie oczek prawych ożywić jakimś interesującym ściegiem, który jednak nie zawsze musi być bardzo skomplikowany. Ja wychodzę z założenia, że piękno leży w prostocie.
Ostatnio bardzo popularna jest brioszka czyli ścieg patentowy. Nazwa brioszka wzięła się od angielskiej nazwy ściegu patentowego czyli Brioche. A nazwa tego ściegu najprawdopodobniej wzięła się od francuskiej bułki brioche, która jest pulchną i bardzo wyrośniętą bułką, której wypiek pochłania czas.
Taki też jest ścieg Brioche, wypukły, wyrośnięty, miękki, no i bardzo pracochłonny w wykonaniu. Chociaż w sumie jest to ścieg bardzo prosty.

Ściegiem tym wykonałam częściowo ściągacz. A zmodyfikowaną brioszką dziergany jest środek przodu przechodzący na boki wkoło dekoltu oraz kanty przy ramionach.
Wyszła więc taka francuska bułka: pulchna, miękka, ale nie aż tak bardzo pracochłonna, ponieważ boki i tył kamizelki dziergane są ściegiem gładkim.

Czyli dzierga się spokojnie, przyjemnie i interesująco.



Włóczka Manhattan to singel, czyli pojedyncza nieskręcona nitka, co daje jej niezwykłą miękkość. W motku jest jej 100 g, 380 m. Jest to 50% Wełna Superwash, 50% Akryl. I dzierga się z niej bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Po prostu sama pomyka po drutach.
Dziergałam na drutach 3 mm, wyszły niecałe dwa motki na rozmiar M.

Manhattan jest do nabycia w Biferno, do wyboru w kilku kolorach. Mój kolor to kolor 8273.
Każdy z kolorów to czyste szaleństwo barw, niektóre spokojniejsze, inne bardziej intensywne - jak ten  właśnie. Ale cóż - ja kocham czerwień.



Do tej pory nie nosiłam za wiele kamizelek, aż tutaj nagle okazało się, że to bardzo przydatna część garderoby. Zwłaszcza z tej włóczki. Lekko grzeje, tyle ile trzeba w słoneczny dzień przy lekkim powiewem chłodnego wiatru.
Zdaje egzamin zarówno do koszuli pod marynarkę do biura, jak i na bluzkę z krótkim rękawem.

Podejrzewam, że będzie więcej kamizelek w moim wykonaniu. Póki co do tej wzór się pisze i do końca roku powinien być opublikowany. Trzymajcie kciuki.
We wzorze będzie podana możliwość wydziergania tej kamizelki w trochę dłuższym wariancie, co może być pożądane przy większych rozmiarach.





Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger