Najpierw prułam, teraz cięłam....
Poprzednio pisałam o tym, że pruję.
Poprułam i dalej jestem w destruktywnej fazie więc teraz tnę.
Pocięłam podkoszulki.
A potem szydełkowałam z nich...
Niestety - końca nie będzie na razie - zabrakło podkoszulkowej włóczki. A i nie ma też czego ciąć...
I tak oto muszę znowu czekać, zresztą Elton też, bo to ma być koszyk na jego zabawki....
Chyba, że znowu małżonek zaleje czerwonym winem T-shirta podczas kolacji.... ;)
Poprułam i dalej jestem w destruktywnej fazie więc teraz tnę.
Pocięłam podkoszulki.
A potem szydełkowałam z nich...
Niestety - końca nie będzie na razie - zabrakło podkoszulkowej włóczki. A i nie ma też czego ciąć...
I tak oto muszę znowu czekać, zresztą Elton też, bo to ma być koszyk na jego zabawki....
Chyba, że znowu małżonek zaleje czerwonym winem T-shirta podczas kolacji.... ;)
Żmudne to cięcie i ręka chyba bolała, ale efekt będzie. Jestem go ciekawa.)
OdpowiedzUsuńRęka jak ręka, ale żmudne to cięcie było jak diabli...
UsuńNo koniecznie zalac sie musi małżonek - bo nie moge doczekac sie efektu!
OdpowiedzUsuńmozna troche pomóc i z lekka popchnac kieliszek ;)
OdpowiedzUsuńMożna, tylko przy okazji obrus też poleci... ;)
Usuńo widzisz, utknęłam w maju na podobnym etapie - skończyły mi się podkoszulki do cięcia http://thebestthing12.blogspot.com/2013/05/chodniczek-ze-starych-t-shirtow.html
UsuńRodzina zbiera dla mnie w odpowiednich kolorach, więc niebawem prace znowu ruszą :-)
Pozdrawiam serdecznie!
ciekawa jestem cóż z tego stworzysz :)
OdpowiedzUsuń