Najpierw prułam, teraz cięłam....

Poprzednio pisałam o tym, że pruję.
Poprułam i dalej jestem w destruktywnej fazie więc teraz tnę.
Pocięłam podkoszulki.
A potem szydełkowałam z nich...

Niestety - końca nie będzie na razie - zabrakło podkoszulkowej włóczki. A i nie ma też czego ciąć...

I tak oto muszę znowu czekać, zresztą Elton też, bo to ma być koszyk na jego zabawki....
Chyba, że znowu małżonek zaleje czerwonym winem T-shirta podczas kolacji.... ;)

7 komentarzy:

  1. Żmudne to cięcie i ręka chyba bolała, ale efekt będzie. Jestem go ciekawa.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręka jak ręka, ale żmudne to cięcie było jak diabli...

      Usuń
  2. No koniecznie zalac sie musi małżonek - bo nie moge doczekac sie efektu!

    OdpowiedzUsuń
  3. mozna troche pomóc i z lekka popchnac kieliszek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, tylko przy okazji obrus też poleci... ;)

      Usuń
    2. o widzisz, utknęłam w maju na podobnym etapie - skończyły mi się podkoszulki do cięcia http://thebestthing12.blogspot.com/2013/05/chodniczek-ze-starych-t-shirtow.html
      Rodzina zbiera dla mnie w odpowiednich kolorach, więc niebawem prace znowu ruszą :-)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. ciekawa jestem cóż z tego stworzysz :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twoje odwiedziny i pozostawienie kilku słów.
Pozdrawiam bardzo ciepło ♥

Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger