Koralowy sweterek - skończony

Koralowy sweterek - skończony

No to w końcu skończyłam ten sweterek i jestem z siebie dumna - że skończyłam ponieważ z tym bywało wcześniej różnie. Za sobą mam kilka lat z porozpoczynanymi robótkami, które nigdy nie zostały pokazane światu ukończone. A tu proszę, proszę - cały jeden sweterek - i to zeszyty, i guziczki też na miejscu. Gdzie to zapisać?
Jedynym problemem jest to, że sweterek ma swoje niedociągłości w pewnych miejscach, ale to tylko dlatego, że Drops ma porąbane opisy. Ktoś. kto je pisze myśli trochę szybciej niż pisze i potem wzchodzi tak a nie inaczej - trzeba improwizować.
Ale chyba mimo wszystko wyszło całkiem nieźle?
Złote guziki.

Złote guziki.

Mój koralowy sweterek wreszcie ma się ku końcowi. Był zblokowany już jakiś czas, no ale zszywanie części nie należy do moeich ulubionych zajęć....

Ostatnio dostałam jakiegoś zakończeniowego zapędu i tylko kończę to, co kiedyś pozaczynałam a co leżało odłogiem.
Wczoraj był Longaberry ving szalik.
Dzisiaj Koralowy sweterek.
A jutro pewnie nadejdzie czas na Czarnego wikinga, który jak na razie mam tylko na Rawelry, gdzie trzeba się zalogować.Ale powróćmy do sweterka. Potrzebowałam do niego guziki i przyszło mi do głowy, że mogłabym użyć guziczki, które leżały w szufladzie ładnych kilkadziesiąt lat.
Przyszyte one były kiedyś do sweterka mojej mamy, który kiedyś jako piewszy sprułam. To było na początku lat 80-tych. Potem wydziergałam z niego dwa inne, ale bez guzików.
Guziki są jednak jeszcze starsze ponieważ mama kupiła sweterek na początku lat 60-tych lub nawet pod koniec 50-tych.
Kolor tamtego sweterka był niemal taki sam jak ten mój - a teraz zostaną przyszyte do niego historyczne, złote guziki.
Loganberry wings szal - nareszcie koniec

Loganberry wings szal - nareszcie koniec

No to nareszcie ukończyłam mój kochany szalik.
Jestem bardzo zadowolona z rezultatu. Zajęło to trochę czasu, no ale w między czasie dłubałam inne robótki, bo zajmowanie się tylko dwumetrowym szalem było czasami trochę monotonne. Ale warto było!

Szalik jest mięciutki i przyjemny.
Postaram sie zrobić opis i wrzucić go na bloga, dla tych, którym moje dzieło się pododba.
Wzór jest raczej prosty i dla tych, którzy lubią dłubać w linii prostej bez liczenia oczek, robótka pasuje.
Więcej zdjęc szala znajduje się na Raverly här. (trzeba się zalogować).
Powrót

Powrót

Tak, dawno mnie tutaj nie było, ale częściowo dlatego, że byliśmy na urlopie w Grecji - na Krecie.
Było super, odpoczynek w słońcu, no i mogłam dziergać prawie ile chciałam. Po śniadaniu, na plaży, albo przy basenie, kiedy inni sie prysznicowali, po ciepłej kolacji w tavernie.
Czas w samolocie wykorzystałam także na dzierganie. Miałam ze sobą mój Loganberry wings szal i zamiar ukończenia go, jednak dzierganie szło mi bardzo powoli. Rozpaczą niemal każdego mojego urlopu są twarde hotelowe łóżka. A ja nie mogę spać na twardym materacu. A jak już mam kombinację jak tym razem twardy materac + twarda poduszka no to śmierć w oczach. Nie mogłam spać, przewracałam się nocami z boku na bok, a rano czułam się jak po nocy spędzonej w kamieniołomach. Ból w całym ciele, przede wszystkim w kręgosłupie, w ramionach - czasami aż nie mogłam dziergać i musiałam często odstawiać robótkę.
Ale i tak jakoś poszło. Jestem zadowolona z urlopu i z przerobionych oczek w moim szaliku. Twarde materace nie są w stanie odstraszyć mnie od urlopu w Grecji :)
Ja po prostu kocham Grecje. Turkusowe morze, które spotyka się na horyzoncie z błękitnym niebem. Małe białe wioski wciśnięte pomiędzy morze i góry. Tę boską krainę skąpaną w słońcu. I powietrze pachnące drzewem winogronowym...
Zdjęcia są z wyprawy na wyspę Gramvousa & Balos Lagunę. Cudowna wycieczka!
Copyright © 2016 Drutoterapia , Blogger